czwartek, 3 października 2013

Szesnaście.

- Z kim!? - Liam wydawał się nieco oburzony faktem, że jego siostra chodzi z facetem, który jest jego największym wrogiem - policjantem. Ba, z porucznikiem wydziału zabójstw. ZABÓJSTW. A to znaczy, że może zainteresować się morderstwem jej ojca, a to równa się z odnowieniem wielu, wielu innych spraw, które nie poprawiłyby stosunków między wszystkimi niebezpiecznymi ludźmi w LA. Nikt nie będzie zadowolony z faktu, że jakiś młody policjant interesuje się córką zamordowanego szefa największego gangu.
- To, co usłyszałeś, Liam. Porucznik. Może nam nieźle zaszkodzić.
- Chyba, że my zaszkodzimy jemu. - Odparł Justin i wszedł do mnie do pokoju. W ciągu godziny zdążyłem się przyzwyczaić do jego dziwnych zachowań i w sumie już mi tak bardzo nie przeszkadzał. - Pokaż mi to. - Powiedział i wpatrywał się we mnie, żebym ustąpił mu miejsca. Co mi szkodzi i tak nie znajdzie więcej niż ja.
Wstałem z fotela i stanąłem obok Liama, który nerwowo tupał lewą nogą i drapał się po ramieniu. Zawsze tak robił jak coś nie szło po jego myśli i zaczynał się denerwować. Taki jakby tik, który nabywa się wraz z doświadczeniem.
- Rozwiązał sprawy dwóch seryjnych morderców. Chirurga* i Piłownika**.
- Kogo i kogo? - Spytałem. Nigdy nie interesowałem się kryminalistyką, a już na pewno nie wgłębiałem się w tematy tak ściśle związane z moim zawodem.
- Chirurg to koleś, który atakował samotne kobiety w ich własnych mieszkaniach i wycinał im serca. Kolekcjonował je. Nie mówcie, że o tym nie słyszeliście? - Razem z Liamem pokiwaliśmy przecząco głowami. Jak już mówiłem, nigdy się tym nie interesowałem, ale najwyraźniej Justin był specem w te klocki. - Piłownik za swoje ofiary brał zazwyczaj dziewczęta w wieku od czternastego do osiemnastego roku życia, gwałcił je, a później odcinał im kończyny na żywca, bez znieczulenia. Później wszystkie części ciała podrzucał pod dom ofiary. Złapano go dopiero po dwunastej ofierze, kiedy przez przypadek schwytano go za przekroczenie prędkości i jazdę pod wpływem alkoholu. Jego odcisk palca zgadzał się z tym częściowym, który znaleźli na jednym miejscu zbrodni.
- Matko jedyna. - Szepnąłem cicho i wyszedłem z pokoju, żeby zrobić sobie kanapkę. Za dużo informacji na raz. Mieliśmy na głowie porucznika, który rozwiązał dwie najważniejsze sprawy w Los Angeles, Carrie, która nie chce z nami rozmawiać i fakt, że nikt w tym domu nie chodzi na zakupy. Trzeba to zmienić i to szybko, bo niedługo będę wodą popijał wodę.

***
- Teraz jeszcze psi hotel i możemy iść na randkę. - Powiedziałam, wskakując do auta Finna i zapinając pas bezpieczeństwa. Mama od zawsze uczyła mnie, że od razu jak wsiadasz do auta musisz zapiąć pas, bo to może uratować ci życie. Nie raz zostałam ukarana za to, ze jechałam autem z tatą bez pasów, więc nawet teraz, kiedy oboje moi rodzice nie żyją, zapinam pasy jak gdyby to miało sprawić, że poczują się dumni. 
- Przy jakiej ulicy jest ten hotel? - Spojrzałam się zszokowana najpierw na Finna, a później na swój telefon. Byłam tam raz i nie zapisałam sobie adresu nigdzie.
- Nie wiem. Nazywa się "Psi raj", ale gdzie to jest, nie mam pojęcia. 
- Czy ty jesteś świadoma, że to jest trzydzieści minut drogi stąd?
- Wiedziałam. - Prychnęłam cicho i przetarłam twarz dłonią, żeby trochę odseparować moje negatywne myśli od tych pozytywnych, których było zdecydowanie mniej. Pokręciłam przecząco głową, hamując napływające łzy i spojrzałam się w swój telefon. Nie miałam szans, żeby zdążyć przed zamknięciem recepcji. Odbiorą mi Anastasię i zostanę sama.
- Spróbuj dojechać tam jak najszybciej, proszę. - Finn lekko uśmiechnął się i odpalając silnik wcisnął pedał gazu. Dobrze, że miała zapięte pasy, bo wyleciałabym przez okno albo co najmniej uderzyła głową w przód samochodu. Mam tylko nadzieję, że nie zadzwonili jeszcze do schroniska. Nie mogą mi tego zrobić. Nie teraz, kiedy zostałam samiusieńka.

***
- Gdzie mogli pojechać? - Wzruszyłem ramionami i wsadziłem kawałek ciasta do buzi. Całe szczęście, ze mamy starszą sąsiadkę, która jest emerytowanym cukiernikiem. Codziennie piecze ciasta i rozdaje je po sąsiadach. Mruknąłem coś cicho. Czekolada dodana do ciasta, wręcz topiła mi się w buzi. Nigdy nie jadłem nic lepszego. 
- Słyszałem coś o hotelu dla psów, ale nie wsłuchiwałem się w tę rozmowę. Nie wiem, do którego mogliby pojechać. Nie wiedziałem nawet, że istnieje coś takiego jak hotel dla psów do teraz.
- W sumie to ten pułkownik może nawet nie wie z kim poszedł na randkę? - Zasugerowałem, ale moje domysły spotkały się z okropną krytyką. Przecież to możliwe. Facet zakochuje się w dziewczynie od pierwszego wejrzenia, później ona zachodzi w ciąże z innym i ląduje w szpitalu - tak jak to było u mnie.  - Zawiezie mnie ktoś do szpitala? - Spytałem, przeżuwając ostatni kawałek ciasta. Miny moich współlokatorów zdecydowanie jasno oznajmiły mi, ze nie mają ochoty ze mną nigdzie jechać. W sumie to nie dziwie się im, jadę tam, żeby dowiedzieć się, kto jest ojcem, a podejrzewam, że ani jeden ani drugi tak naprawdę nie chcą tego wiedzieć. Tylko, że jeżeli to moje dziecko, to nie pozwolę go sobie odebrać po raz drugi.
- Ja cię zawiozę i tak ktoś musi jechać na zakupy. - Mruknął Bieber i ubrał na siebie bordową bluzę z kapturem. Jak na gangstera to całkiem normalnie się ubierał, ale kto go tam wie. Ja uwielbiam polówki, ale moi koledzy stwierdzili, że wyglądam jak stały bywalec klubu golfowego, a w moim zawodzie nikt nie wziąłby mnie wtedy na poważnie - więc przestawiłem się na skóry.  



***
- Przykro mi, ale niestety zawiadomiliśmy już schronisko. Pani suczka została przewieziona piętnaście minut temu do placówki. - Wpatrywałam się zszokowana na kobietę, która stała za ladą i wyobrażałam sobie jak wydrapuje jej oczy, łamię ręce i daje na śniadanie wszystkim tym psom w schronisku. Najadłyby się na najbliższy miesiąc, bo kobieta ledwo co mieściła się w swoim firmowym stroju. 
- Pani sobie chyba ze mnie żartuje?! Nie możecie mi odebrać psa. Ona jest moja!
- To prawda. Panna Carrie bardzo dobrze opiekuje się pieskiem. Po prostu ostatnio miała bardzo złe dni. 
- Przykro mi, nie mogę już nic więcej w tej sprawie zrobić. - Ruszyła wraz ze swoim tłustym tyłkiem i za ścianę i Carrie usłyszała głośne westchnięcie i ciche:
- Nienawidzę tej roboty. 
- Bardziej nienawidziłabym swojego tyłka, aniżeli pracy! - Krzyknęłam na zakończenie rozmowy i ruszyłam zapłakana w stronę wyjścia. Nie mogłam uwierzyć, że straciłam moją suczkę na zawsze... Moją przyjaciółkę, która od małego była ze mną. Dorastałam z nią, stawałam się kobietą, a ona zawsze była. Nigdy nie pogodzę się z faktem, że nie dam rady jej odzyskać. 
- Carrie, nie płacz. Jestem przy tobie. Pojedziemy do tego schroniska i dowiemy się więcej. Proszę cię, słońce, nie płacz. - Otarłam łzy z policzków i wtuliłam się w jego tors. Dobrze jest mieć przy sobie kogoś takiego. 






*Chirurg i Piłownik to kompletnie wymyślone postacie. Nigdy nie słyszałam o takich seryjnych mordercach, więc śpijcie spokojnie, a nawet jakby to przecież Finn ich załapał! haha