poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Trzynaście.

- Długo jeszcze? - Jęknął znowu nad moim uchem i położył się na podłodze obok mojego miejsca pracy. Rozwiązałam mu ręce dziesięć minut temu, kiedy co dwie sekundy pojękiwał, jakby uprawiał seks. Nie chciałam, żeby moi sąsiedzi pomyśleli, że jestem ladacznicą, która sprowadza sobie chłoptasiów do domu. No dobra, prawda jest taka, że miałam już tych jęków po prostu dość.
Spojrzałam się na Liama, który leżał na plecach i wydymał policzki jak małe dziecko. Czasami zachowywał się jak pięciolatek, a momentami jak psychopata, który chce wymordować całą swoją rodzinę.
Właśnie miał fazę na pięciolatka, który strasznie mnie irytował. Zadawał często pytania, dotykał wszystkich moich rzeczy i otwierał szuflady z bielizną.
- Jeszcze dwadzieścia minut i pogram z tobą w kości. - Powiedziałam, udając entuzjazm jak u przedszkolanki i wróciłam do poprawiania artykułu. Miałam dość tej pracy. Popraw to, zrób tamto, napraw jeszcze co innego i jeszcze pocałuj mnie w dupę, tak przy okazji. Westchnęłam zirytowana, kiedy po raz dziesiąty zacięłam się w jednym miejscu, bo Liam szturchał mnie palcem w policzek.
- Przestaniesz się do cholery zachowywać jak małe dziecko?! Mam cię postawić w kącie?
- Byłabyś niesamowicie złą przedszkolanką. - Przewróciłam oczami i dokończył kilka ostatnich zdań artykuły jakiejś cholernie niezdolnej Spencer, która zrobiła z czerwonej, zwykłej torebki modowy must have. Przecież czerwone torebki prawie do niczego nie pasują...
- Obejrzymy coś w telewizji? - Spytałam zamykając folder z moimi zdjęciami i usiadłam na kanapie, wpatrując się w Liama, który stał przy oknie i wpatrywał się w coś, co musiało być cholernie ciekawe, bo w ogóle nie reagował na moje wołanie.
Podeszłam do okna i zobaczyłam porsche Biebera. To znaczy, ze gdzieś tu jest.
- Coś się stało Niallowi. - Powiedział zdenerwowany Liam i chwycił się za ramię, kiedy machnął ręką, żeby ściągnąć kurtkę z krzesła.
- Trzeba to opatrzyć, Liam.
- Trzeba uratować Nialla, do cholery.



- Niall? - Usłyszałem niezbyt miły głos, który drugi raz w ciągu tego ranka mnie powitał. Otworzyłem jedno oko, ale po chwili poczułem ciągnący ból w czaszce, który zmusił mnie do ponownego zamknięcia obu oczu i położenia głowy na ziemi. Wiedziałem, ze mam ogromne kłopoty, a ten cały ból, który przyćmiewał moje racjonalne myślenie w ogóle mi nie pomagał.
- Gdzie jestem? - Spytałem cicho, nie otwierając oczu, bojąc się, że to spowoduje jeszcze większy ból.
- W piekle. - Usłyszałem chrypki głos, który po chwili zamienił się w głośny śmiech więcej niż jednej osoby. Otworzyłem natychmiast oczy przerażony faktem, że coś jest nie tak i jestem sam. Ujrzałem Brandona, który uważnie mi się przyglądał, przechylając głowę lekko w prawo. Zmienił się, ale wciąż miał ten sam cwaniacki uśmiech, który ciężko było mu zetrzeć z twarzy, kiedy dopinał swego; te oczy, które wpatrywały się w ciebie dopóki nie powiedziałeś "tak, Brandon". Potrafił zawsze sprawić, że mu wierzyłeś.
- Cześć, Niall. - Spojrzałem w stronę drzwi, skąd dochodził znany mi głos.
- Jasper... - Szepnąłem cicho i zaparło mi dech w piersiach, kiedy Brandon kopnął mnie w żebra.
- Jesteś psychopatą. - Syknąłem w jego stronę i kopnąłem go w kostkę, na co on tylko zaśmiał się i usiadł na krześle obok mnie.
- Wiesz. Czasami się zastanawiam, dlaczego Ariana z tobą była. Przecież jesteś mięczakiem. - Usłyszałem cichy chichot Jasper'a i spojrzałem się w jego stronę. Wpatrywał się we mnie z czystą nienawiścią w oczach. To jasne, że oskarżał mnie o śmierć swojej siostry, ale to nie była moja wina, do cholery. Powinni to już dawno zrozumieć.
- To nie ja przywiązałem mięczaka sznurami, żeby nie mógł mnie uderzyć. - Brandon zaśmiał się głośno i stanął nade mną z nożykiem w ręce. Spodziewałem się najgorszego, ale on po prostu przeciął sznur, który owiązywał moje nadgarstki.
- Dajesz cwaniaczku. - Brandon skinął na mnie dłonią i odłożył nożyk na stół. - Na gołe pięści. Ja na ciebie. Od zawsze chciałem ci wklepać.
Spojrzałem się na Jaspera, który lekko zdziwiony wpatrywał się w Brandona. Nie wiedział co robić, dlatego tylko stał i się patrzył. Miałem nadzieję, że nie pomoże Brandonowi, kiedy będzie już leżał na ziemi. Trenowałem sztuki walki, ale sam na dwóch nie dałbym rady. Co prawda od zawsze powtarzano mi, że Ju-Jitsu jest dla gospodyń domowych, które boją się złodziei, ale nie ustawałem w treningach. Chciałem być dobry i móc sprawnie pokonać przeciwnika w takich momentach jak ten.
Brandon chciał wykorzystać sytuację, kiedy skupiam się na tym, żeby spróbować zaatakować, ale od zawsze uczyli mnie, że zawsze trzeba być czujnym. Brandon celował we mnie pięścią, kiedy zdziwiony spostrzegł, ze chwyciłem go za nadgarstek, odwróciłem się do niego tyłem i przerzuciłem przez ramię, uderzając go pięścią w twarz, kiedy już leżał. Ten cios zawsze był najlepszy na położenie przeciwnika na ziemię. Brandon próbował się podnieść, ale krew cieknąca z nosa zalewała mu pół twarzy. Przejechał lewą dłonią po dolnej części twarzy i spróbował się podnieść. Na całe szczęście Brandon nie był już tak dobrze zbudowany jak kiedyś, więc łatwiej będzie mi go pokonać najprostszymi ruchami. Pozwoliłem mu w spokoju wstać i zaatakować się. To będzie proste jak odebranie dziecku lizaka. Wystarczy wyrwać, dokładnie tak samo jak rękę ze stawu. Brandon wyleciał do mnie i spróbował uderzyć mnie w twarz prawą pięścią, ale nie pozwoliłem się nawet dotknąć, kiedy chwyciłem jego rękę w łokciu i wygiąłem jego rękę do tyłu, kopiąc go w plecy i przewracając na ziemię. Prawdopodobnie uszkodziłem mu bark, bo kiedy znowu wstał z ziemi, trzymał się lewą dłonią za bark.
- Spiorę ci mordę za wszystkie te lata, kiedy nas prześladowałeś.
- Zaraz, zaraz. Co? - Spojrzałem na Jaspera, który wpatrywał się zszokowany w krwawiącego Brandona.
- Co powiedziałeś? - Skierował pytanie do mnie, nadal nie odwracając wzroku od bruneta.
- Przez trzy lata prześladował Arianę. - Jasper spojrzał się na mnie, żeby upewnić się, że nie kłamię, ale po co miałbym to robić. Chociaż w sumie... Ciekawie by było zobaczyć Jaspera w akcji, kiedy leje po twarzy biednego Brandona. I doczekałem się. W końcu!
Jasper podszedł do Brandona i jednym sprawnym ciosem w twarz przewrócił go na ziemię. Teraz cała twarz Brandona była zakrwawiona, a on jęczał z bólu jak małe dziecko. Mówiłem. Jak wyrwanie ręki ze stawu.
Jasper podszedł do mnie, a ja lekko przerażony stanąłem w pozycji gotowości do walki. A bo ja wiedziałem, ze on podejdzie i mnie przytuli? Fe, dziwnie się zrobiło. Jeszcze przed chwilą ja leżałem twarzą na brudnej podłodze, kto wie w co wchodzili tymi butami. Mogłem nabawić tyfusa albo salmonelli, nie chcę nawet o tym myśleć.
Wzdryga mnie jak to tym myślę, a co dopiero jakbym miał to powiedzieć. Przestań, idioto. Jasper cię przytula, zrób coś z tym. I znów ten irytujący głosik z mojej głowy miał rację. Wyjdę na jakiegoś chorego umysłowo jak powiem, ze podoba mi się jak przytula mnie brat mojej zmarłej ukochanej.
Zrobiłem krok w tył i spojrzałem się na Jaspera, zagryzając górną wargę. To miało pokazywać jak bardzo niezręcznie się z tym czułem, ale chyba wyszło na to, ze po prostu lubię robić głupie miny, bo Jasper ni z tego ni z owego wyszedł z pokoju. Chyba powinienem iść za nim. W końcu nie wiem jak mam stąd wyjść, a to bardzo niekorzystne w mojej sytuacji. W końcu Brandon mógł w każdej chwili wstać z podłogi za mną pobiec, zawiązać od tyłu sznur na mojej szyi i pociągnąć mnie do swojej jaskini jak to kiedyś robili mężczyźni z kobietami. Swoją drogą, musiało to wymagać bardzo dużo siły tak przeciągną kilka kilometrów kobietę tylko po to, aby ugotowała mu jedzenie, które upolował. Ale głodny mężczyzna zrobi wszystko, żeby tylko się najeść.
- Gdzie idziemy? - Spytałem się Jaspera, ale on chyba nie był w humorze, którym u innych ludzi nazywam "Opowiedz mi historię swojego życia, a na samym końcu spytaj, czy lubię tuńczyka". Kiedyś byłem na randce. Bardzo złe wspomnienia. W ciągu pięciu minut randki dowiedziałem się, że dziewczyna była dwa razy zamężna, ma troje dzieci, ma tatuaż na pośladku, może mieć jaskrę w lewym oku i rudy to nie jest jej naturalny kolor włosów, jakbym nie zauważył jej ogromnych odrostów.
Jasper nagle się zatrzymał i stał tam jak mur, dopóki na niego nie wpadłem. Nie można się tak zatrzymywać nagle, jak za przewodnikiem idzie grupa... Nawet jeśli to jednoosobowa grupa - to powinno być nielegalne. Mogłem sobie zrobić krzywdę, a nie po to się męczyłem z Brandonem, żeby teraz złamać sobie przez Jaspera rękę albo nogę. Z resztą pewnie by się tak nie stało, bo jak byłem mały jadłem serki na wzmocnienie kości. Strzepałem niewidoczny kurz z ramienia i spojrzałem się na brata Ariany, który lekko zdziwiony się na mnie patrzył. Wzruszyłem ramionami i wyprzedziłem go o kilka kroków, bo przed sobą zobaczyłem amstaffa, który nie był zbyt zadowolony moją obecnością. Czemu wszyscy mnie tak bardzo nienawidzą?!
- Dobry piesek. - Wzniosłem lekko dłonie w geście kapitulacji jednoosobowej siły zbrojnej. Ja kontra wściekły amstaff równa się mojej przegranej walce. Brandon przy tym psie to york do pokonania. Wystarczy mocniej kopnąć i już piszczy z bólu, nie żebym kiedykolwiek kopnął yorka, ale kilka razy wyobrażałem sobie jak obcinam język psu mojej sąsiadki. Jestem okropnym sąsiadem.


ASK

Liczę na komentarze? haha nie obrażę się











Liebster Award

Zostałam nominowana do blogowej nagrody Liebster Award przez http://one-boy-one-girl-one-love.blogspot.com/ DZIĘKUJĘ :)
Niestety ja nie nominuję innych blogów, gdyż nie mam na to po prostu czasu... :C
PYTANIA
1. W jakim województwie mieszkasz?
Śląskim
2. Do jakich fandomów należysz?
Swifties, Directioners
3. Co sądzisz o Little Mix?
Nie mam zdania.
4. Masz aska, jak tak to podasz?
ask.fm/LivHoran
5. Jak długo piszesz opowiadanie?
To od kwietnia, ale ogólnie ff piszę od listopada 2011r.
6. Masz inne blogi?
directionstory.blogspot.com
directionstory-second-life.blogspot.com
the-last-sign.blogspot.com
7. Masz jakieś zwierzątko?
Mam kota
8. Co ciebie inspiruje?
Hm.. W sumie to nie wiem. piszę to, co przyjdzie mi w danym czasie do głowy. Nie czerpię inspiracji z  innych blogów, ale czasami podłapię pomysł na jakąś postać z książki. 
9. Jak oceniłabyś swojego bloga w skali 1-10
8? 7,5? nie wiem, trudne pytanie. Nie mnie jest oceniać swoją własną pracę.
10. Do jakiej klasy idziesz po wakacjach?
Do drugiej liceum
11. Masz ulubiony film?
"Nostalgia Anioła"

ROZDZIAŁ DZISIAJ ALBO JUTRO :)

niedziela, 11 sierpnia 2013

Dwanaście.

Zapomniałam.
Cholera, jak mogłam zapomnieć?!
Nie mogłam!
- Finn? - Spojrzałam niechętnie na Liama, który wydawał się lekko rozbawiony całą sytuacją.
- Gdyby dzwonił facet, którego ledwo co poznałam, spanikowałabym jak postrzelona i upadła na ziemię, kuląc się w bezpiecznej pozycji, nie sądzisz? - Liam zaśmiał się głośno i usiadł na kanapie, rozglądając się po pokoju. Podejrzewam, ze ciężko było mu robić cokolwiek ze związanymi rękoma, ale nie miałam ochoty wystawiać się na niespodziewany atak z jego strony.
- Tak słucham? - Przyłożyłam telefon do ucha, błagając jakieś nadprzyrodzone moce, abym nie musiała płacić kary pieniężnej za nieodebranie zwierzęcia z hotelu dla psów.
- Tutaj hotel "Psi Raj", dzień dobry, panno Daily. Nie zgłosiła się pani po suczkę Anastasię, czy to znaczy, że mamy zawiadomić schronisko? - Jezu, oszaleli, nie oddam jej nigdzie, pomyślałam od razu, gdy tylko usłyszałam słowo "schronisko". Od zawsze się wzdrygałam, gdy tylko ktoś mi zasugerował, ze nie jestem odpowiedzialna i nie mogę się zajmować Anastasią.
- Nie, oczywiście, że nie. Jutro po nią przyjadę.
- Przykro mi, ale będzie pani musiała zapłacić karę za nieodebranie zwierzaka i niezawiadomienie hotelu. - Pokiwałam głową, ale po chwili uświadomiłam sobie, że mężczyzna, z którym rozmawiam tego nie widzi i powiedziałam cicho:
- Rozumiem. - Usłyszałam ciche piknięcie, świadczące o tym, ze Andrew zakończył połączenie i odetchnęłam z ulgą.
Nie mogę uwierzyć, że zapomniałam o psie, cholera jasna, ja nigdy o niczym nie zapominałam.
- To co? Jedziemy na wycieczkę? - Spytał się głośno Liam i położył się na plecach na kanapie. Gdybym ja miała związane ręce siedziałabym jak na lekcjach matematyki u pani Jones.
Wzdrygnęłam się na wspomnienie profesorki i otrzepałam się ze złych wspomnień. Od dziecka nienawidziłam matematyki, ale ta kobieta sprawiła, ze zaczęłam się jej dodatkowo bać.
- Zostajemy w domu. Muszę skończyć pracę. - Liam głośno westchnął, ale kiedy włączyłam mu telewizor po prostu zamilkł i wlepiał swój wzrok w mecz siatkówki kobiet.

~*~
Noc. Deszcz. Mgła. Ona.
Nie widziałem zbyt wiele rzeczy przez tę mgłę, ale wystarczająco dużo, żeby poznać, że na ławeczce siedzi Ariana. 
Podbiegłem do niej szybko i usiadłem obok, nie patrząc na nią. Bałem się? Byłem tchórzem, który boi się spojrzeć prawdzie w oczy. 
To moja wina. Zawsze była. Po prostu nikt nie potrafił tego zrozumieć. 
To moja wina. Zawsze była. Po prostu nikt nie chciał w to wierzyć. 
To moja wina. Zawsze była. Po prostu nie mogłem tego pojąć.
To moja wina. To moja wina. To moja wina.

- Niall? - Spojrzałem się na Arianę, która nie wyglądała tak jak kiedyś. Jej piękne, długie włosy teraz sięgały ramion. Jej piękne, duże oczy teraz były zaczerwienione i opuchnięte. Jej piękny uśmiech zniknął, a zamiast niego pojawił się pusty wyraz twarzy. To nie jest kobieta, którą kochałem. To nie jest kobieta, którą pamiętam. To nie jest ona... I nigdy nie będzie.
- Zawsze byłeś miłością mojego życia. Odkąd pierwszy raz cię zobaczyłam. Odkąd pierwszy raz się do mnie uśmiechnąłeś. Nigdy nie zapomnę dnia, w którym śmiało podszedłeś do mnie i powiedziałeś, że jestem najpiękniejszą dziewczyną jaką kiedykolwiek poznałeś. Byłeś całym moim światem. Byłeś wszystkim, co miałam i nagle zniknęłam. Zostawiłam cię samego, bo chciałam siebie od tego uratować. Zostałeś sam, bo ja byłam samolubna. - Po jej zaróżowionych policzkach ciurkiem płynęły słone łzy. Nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. Nagle wszystko się zmieniło. Nagle siedzę naprzeciwko niej i nie pamiętam nic. Zachowuję się jak obca osoba, bo jej nie pamiętam. 
- Kim jesteś? - Spytałem cicho i podrapałem się lekko po głowie.  Naprawdę nie miałem pojęcia co tu robię i skąd się tu wziąłem. Nie znałem tego miejsca, nie znałem tej kobiety, która koło mnie siedzi. 
- Sama nie wiem. Żyję w wiecznej szarości i zatracam siebie. Z każdym kolejnym dniem staje się kimś innym. Nie mam przyszłości, a wszystko, co cenne jest w tobie. Zostawiłam całą siebie w twoim sercu i nie chcę jej odzyskiwać. Czasami po prostu brak mi sił, bo to ty mnie codziennie napędzałeś. Nie chcę cię niszczyć.
- Przykro mi. - Szepnąłem cicho i rozejrzałem się dookoła, zastanawiając się, gdzie jestem. - Nie znam cię. - Spojrzałem się na nią i lekko pokręciłem głową, kiedy dziewczyna podała mi dłoń. Nie chciałem nic wiedzieć. Nie chciałem od niej nic. Byłem tylko ja i chciałem się stąd wydostać za wszelką cenę. 
- Chyba nadszedł czas pożegnania. Chcę ci tylko powiedzieć, że kocham cię. Mimo że nie jestem już obok ciebie, zawsze będę twoja. Zawsze będę cieszyła się, że z kimś rozmawiasz i, że jesteś sobą, bo cię kocham...
Dziewczyna zamknęła oczy i uśmiechnęła się w moją stronę. Nie wiedziałem kim ona jest. Nie wiedziałem, co tutaj robię, ale czułem, ze muszę ją zapamiętać, bo jeszcze nie raz się pojawi w mojej głowie. 

- Niall!? Do cholery. - Otworzyłem lekko oczy i poraziło mnie światło. Przymrużając oczy rozejrzałem się po pomieszczeniu i jęknąłem przerażony. Miałem kłopoty, ale nie wiedziałem kim jest człowiek, który mnie woła.


______________________________________
Liczę na komentarze :) 
Jeżeli chcecie być informowani o nowych rozdziałach zostawcie w komentarzu swoje nazwy twittera :)