poniedziałek, 15 lipca 2013

Dziesięć.

- Jaki był tata przy tobie? – Liam spojrzał na mnie zszokowany i uśmiechnął się lekko. Nie wiem, co wywołało u niego falę szczęścia, czy fakt, ze nawiązałam z nim jakąkolwiek rozmowę, czy to, że mógł sobie przypomnieć coś o tacie.
Co prawda dalej nie potrafiłam przeboleć tego, że nie byłam jedynym ukochanym dzieckiem mojego taty, ale bylam zadowolona z tego, że skoro już miał to drugie dziecko wcale się od niego nie odciął. To świadczyło tylko i wyłącznie o jego odpowiedzialności… Albo o tym, że chciał kogoś nauczyć strzelać. W końcu ja nigdy nie trzymałam pistoletu w ręce… No, aż do teraz, kiedy jestem zmuszona być w gotowości, jakby jakimś cudem Liam odwiązał sznurek i spróbował mnie zaatakować.
- Był kutasem. – Spojrzałam się na niego zszokowana i przewróciłam oczami, kiedy Liam głośno zarechotał. – Był dobrym ojcem, ale próbował mnie wychować na swojego następcę. Kiedy inne dzieci grały w piłkę nożną, ja uczyłem się strzelać do ruchomego celu. Pozwoliłabyś swojemu dziewięcioletniemu synowi trzymać odbezpieczoną broń w ręce? – Pokiwałam przecząco głową i spojrzałam na drzwi, mając nadzieję, że Justin przez dłuższą chwilę się w nich nie pojawi. Chciałam poznać drugą stronę mojego ojca. – Zamiast uczyć się jak grać w koszykówkę albo tenisa, trenowałem wschodnie sztuki walki. Ojciec nie chciał, żebym kiedyś okazał się totalnym tchórzem, który nie potrafi się obronić, kiedy dojdzie do walki. Pragnął, żebym był dojrzałym, odpowiedzialnym i co najważniejsze odważnym facetem, który kiedyś godnie zajmie jego miejsce na szczycie hierarchii.
- Pytam się jakim był ojcem, a nie jakim szefem.  – Liam spojrzał się lekko zdziwiony, ale pokiwał głową ze zrozumieniem i powiedział:
- Nie był dla mnie ojcem. Cale życie traktowałem go jak potencjalnego szefa.
- To miałeś przesrane. – Zażartowałam i odłożyłam broń na stolik. Rozejrzałam się po pokoju, zastanawiając się nad tym, o czym mogę z nim porozmawiać.
- Tata byłby z ciebie dumny. Zawsze powtarzał mi, ze wyrośnie z ciebie jakaś damulka, która będzie płakała za złamanym paznokciem, a tu proszę. Trzymasz mnie związanego i postrzelonego na ziemi w salonie i pozostajesz niewzruszona.
- Jesteś postrzelony, zachowuj się jak ranny, a nie jak… zwykle… - Syknęłam i wstałam z kanapy. Podeszłam do okna i zobaczyłam, że srebrne porsche Justina zniknęło, tak samo jak czarne BMW Nialla.
- Cholera, chyba zostałam wystawiona.  – Liam spojrzał się w moją stronę zaciekawiony. Nie mogłam uwierzyć, że Justin od tak mnie wystawił. To nie byłoby w jego stylu… Mam taką nadzieję przynajmniej. Nie będę w stanie pozbyć się Liama sama, nawet jeśli ja miałabym broń, a on stałby bezbronny na środku pustyni, po czterech dniach wędrówki. Nie byłam w stanie nawet zabić muchy ani pszczoły, a co dopiero człowieka, więc to nawet nie wchodziło w rachubę.
Krzyknęłam, zrzucając książki z szafki i podeszłam do rannego Liama, który wpatrywał się we mnie… ze strachem? Chyba będę musiała z nim współpracować… Może na odwrót; on ze mną. Tym razem nie będzie miał wyjścia.
- Odwiążę cię, a jak tylko ruszysz się dalej niż metr ode mnie strzelę ci w tył głowy. - Przecięłam nożem sznur związany na nogach Liama i kazałam mu wstać.
- A ręce? – Spytał z nadzieją w głosie. Co jak co, ale aż taka głupia nie jestem.
- Myślisz, że jestem idiotką? – Liam zaśmiał się cicho i przekręcił oczami, kiedy skierowałam się w stronę szafki w kuchni, z której wyciągnęłam butelkę wódki. Upiłam z gwintu kilka łyków i kazałam Liamowi ustawić się przy drzwiach. Nie martwiłam się, że je otworzy, bo czasami nawet ja miałam z tym problem, a co dopiero on z prawdopodobnie jednym zwichniętym ramieniem, a drugim postrzelonym. Śmiem podejrzewać, ze miałby problem.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi i spojrzałam się przestraszona na Liama, który uśmiechał się pewnie w moją stronę. Serce podskoczyło mi do gardła, kiedy nieznajomy nacisnął dzwonek.
- No śmiało, otwórz.
- Cholera jasna. – Pokazałam Liamowi, że ma się schować tak, żeby nie było go widać. Na całe szczęście posłuchał. Nie miałabym na tyle siły ani czasu, żeby go znowu związać.
Podeszłam do drzwi i lekko je uchyliłam. Obleciał mnie blady strach, kiedy w progu ujrzałam Severina, który stał tam z białymi i czerwonymi różami w ręku. Nie taiłam zdziwienia, wpatrując się w wielki bukiet moich ulubionych kwiatów.
- Co ty tu robisz, Severin?
- Ciebie także miło widzieć, Carrie. – Moją twarz wykrzywił grymas złości. Nie miałam czasu na głupie słowne zagrywki ze strony Severina. Byłam w dużych kłopotach, a jego wizyta wcale nie polepszyła sytuacji.
- Po co przyszedłeś? – Spytałam niechętnie. Powinien zrozumieć po wyrazie mojej twarzy, że nie jest zbyt mile widziany, a przynajmniej nie w danej chwili.
- Jutro masz urodziny. – Powiedział niepewnie i spróbował zajrzeć przez moje ramię. Dlaczego wszyscy są tacy ciekawscy?!
- No właśnie. Jutro. – Syknęłam, kiedy nagle usłyszałam:
- Kochanie! Możesz już wrócić? Wiesz, że jestem niecierpliwy… -Severin spojrzał się na mnie zdziwiony i zbladł z przerażenia. Uśmiechnęłam się niepewnie. No świetnie, teraz nawet Liam jest przeciwko mnie. Chociaż to może być cudowny pretekst, żeby spławić Severina.
- Widzę, że ci przeszkadzam.
- Carrie! – Przeklęłam go w głowie i uśmiechnęłam się pokrzepiająco w stronę chłopaka, który teraz już mniej pewnie trzymał róże.  Nieco rozczarowany Severin podał mi bukiet róż i cicho powiedział:
- Jutro wyjeżdżam do Europy, chciałem się tylko pożegnać.
- To miłe.
- Słoneczko! – Cholera jasna, czy ten człowiek nie zna umiaru?
- No to nie będę ci przeszkadzał. Do zobaczenia, Carrie.
- Pa… - Powiedziałam niepewnie i weszłam z powrotem do mieszkania, rzucając bukiet na stół w jadalni. Podeszłam do Liama i uderzyłam go pięścią w twarz. Chłopak zaśmiał się tylko cicho i uśmiechnął się w moją stronę. Westchnęłam głośno i odwróciłam się na pięcie w stronę jadalni, żeby schować bukiet do wazonu.
- Biedny, Severinek. – Spojrzałam się ostro na Liama, który teraz siedział na kanapie i próbował uwolnić ręce ze sznura.
- Nie mów tak, Liam. – Syknęłam i wsadziłam bukiet do posrebrzanego wazonu w niebieskie motylki. Od zawsze go lubiłam. Ojciec kiedyśmy go podarował na urodziny i od tamtej pory wszystkie kwiaty, które dostanę (nie, żeby było ich dużo) wsadzam właśnie do tego wazonu.
- Ja zrobiłem ten wazon. – Powiedział Liam i spojrzał się niepewnie na bukiet, który do niego włożyłam.
- W co jak w co, ale w to nie uwierzę. Możesz mi wciskać jaki chcesz kit, ale w to, że robisz wazony za cholerę nie uwierzę.
- Zrobiłem go na twoje urodziny, Carrie. Na spodzie narysowany jest mały różowy kwiatek, a na każdym płatku ma pojedynczą literkę twojego imienia. Czytając od prawej do lewej wyjdzie Carrie…
Podniosłam do góry wazon i lekko go przechyliłam, tak, żeby nie wylać wody, i przeliterowałam swoje imię. Cholera jasna…
- Tata powiedział, że w te urodziny będę mógł cię poznać, więc zrobiłem razem z moją mamą ten wazon. Okłamał mnie… Wziął tylko wazon, a mi powiedział, że nie chcesz mnie poznać…  - Spojrzałam   się niepewnie na chłopaka. Skąd mogłam wiedzieć, czy nie kłamie.
- Cholera, ja nawet nie wiedziałam, ze mam brata… - Liam poczerwieniał z wściekłości, a jego histeryczna złość roznosiła go od środka. Moje rozgoryczenie, które kierowałam w stronę swojego ojca sięgało zenitu. Miałam dość tych wszystkich kłamstw.
Bieber razem z Niallem się ulotnili. Taylor mnie nienawidzi. Najgroźniejszy gangster, który dowodził w LA jest moim ojcem, a jego następca to mój brat. Aż tak pokręcone moje życie nie było nigdy.
Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu Liam zalał się łzami. Nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Największy gangster w metropolii płacze na mojej kanapie…
- Powiesz mi wreszcie o co w tym wszystkim chodzi?
- Chciałem cię zabić za to, że uważałaś mnie za śmiecia. – Moja twarz wykrzywiła się w grymasie zdziwienia i oblał mnie zimny pot. Skoro nadal tak twierdzi może w każdej chwili mnie zaatakować.
- Nie uważam tak… - Powiedziałam pewnie, choć w moim głosie było słychać niepewność, strach i irytację. Nie mogłam uwierzyć, że mój własny ojciec tak bardzo starał się ukrywać swoje drugie życie.
- Teraz to wiem. Daj mi skończyć… Chciałem cię zabić za to, że miałaś ojca zawsze przy sobie, gdy go potrzebowałaś. Kiedy miałem trzynaście lat poszedłem pod wasz dom. Bawiłaś się lalkami w piaskownicy, a ojciec, kiedy mnie zobaczył uderzył mnie w twarz i powiedział, że nie chce, żeby jego aniołek stał się taki jak ja. Poczułem wtedy taką nienawiść do świata, której nawet nie da się opisać, ale musiałem udawać dalej. Wciąż trenowałem strzelanie, sztuki walki, wciąż wierzyłem, że kiedyś będę mógł być twoim bratem. Byłem pewien, że kiedy ojciec zobaczy, że wcale nie jestem taki zły, zabierze mnie do ciebie. Starałem się tyle lat, a kiedy dorosłaś to wszystko się zmieniło. Po śmierci ojca nie starałem się już tak bardzo. Obserwowałem cię odkąd się wyprowadziłaś do centrum Los Angeles. Jeździłem za tobą autem, chodziłem za tobą na spacery. Miałem obsesję. Zobaczyłem, że wiedziesz cudowne życie. Ogarnęła mnie niepohamowana wściekłość, którą tłumiłem w sobie. Zachowywałem ją po to, żeby pokazać ci jakiego potwora zrobił ze mnie nasz ojciec. Przez całe życie była jego księżniczką, której jedynym zmartwieniem byłby złamany paznokieć. Miałaś idealne życie, kiedy ja przechodziłem przez piekło. A kiedy zobaczyłem, że jesteś szczęśliwa, masz swojego psa, masz przyjaciółkę, dobrą pracę jedynym moim celem było zniszczenie twojego życia kawałek po kawałku. Byłaś moją chorą obsesją, którą Niall tolerował. Do czasu… Do czasu, kiedy powiedziałem mu, co mam zamiar zrobić.
- A miałeś zamiar mnie zamordować? – Liam pokiwał twierdząco głową, a po jego policzkach popłynęły ciurkiem słone łzy.


| Z W I A S T U N | A S K |

4 komentarze:

  1. znów płakałam, jak czytałam to co Liam powiedział Carrie. :'c To było takie... Biedaczek mój, ale to nie zmienia faktu, że chciał ją zabić. Teraz przynajmniej rozumiem dlaczego, co nie :o Ich tata był okropny..............
    ZWIASTUN JEST TAKI SUPCIO, ŻE OMG :") LOVKI

    OdpowiedzUsuń
  2. boskie :( czekam z niecierpliwością na następny

    OdpowiedzUsuń
  3. o ja pierdole za przeproszeniem... świetne, świetne i jeszcze raz świetne, nie wiem co będzie dalej ale teraz liam jest taki bezbronny że masakra, następnym razem ostrzegaj że będą potrzebne chusteczki bo musiałam przestać czytać aby je wziąźć, jesteś G E N I A L N A, czekam na następny, koooooocham cię nawet nie wiesz jak;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Aww... Genialny rozdział.
    Wspaniały zwiastun. *.*

    OdpowiedzUsuń