Wpatrywałam się w nieprzytomne ciało Liama i
odliczałam minuty od postrzału. Wraz z każdą minutą zwiększało się
prawdopodobieństwo, że będę musiała wyrzucić dywan, bo nie dopiorę takiej
ilości krwi. Westchnęłam głośno i
uderzyłam z otwartej dłoni Liama w twarz. Chciałam, żeby się obudził i, żeby ze
mną porozmawiał. Chciałam tylko zrozumieć, o co mu do cholery chodzi. Przez tyle
lat nawet nie wiedziałam, że on istnieje, a on planuje moje morderstwo?
Przepraszam, że zabiłam kiedyś kilka mrówek na moim piknikowym kocu, przepraszam,
że zamknęłam kiedyś biedronkę w słoiku. Czy za takie coś powinna mnie czekać
kara śmierci?
- Nie liczyłbym, że się obudzi przez najbliższe
dwie godziny. – Spojrzałam się przerażona na Biebera, mając nadzieję, że
zauważy moje wątpliwości i odpowie na moje pytanie zanim ja zdążę je zadać.
- Nie, na pewno go nie zabiliśmy. – Odetchnęłam z
ulgą i rozłożyłam się na kanapie, wpatrując się w przesuwającą się bardzo
powoli wskazówkę. To, ze bardzo mnie irytowała było mało powiedziane. Irytowała
mnie tak bardzo, ze miałam ochotę wywalić cały zegar przez okno.
- Cholera! – Krzyknął Bieber, kiedy rozlał
czerwone wino na dywan, na którym leżał Liam. – Nie dopierze się! – Spojrzałam
się na niego spod byka i syknęłam:
- Serio? Przejmujesz się wylanym czerwonym winem?
Mamy w pokoju prawie trupa. – Bieber zaśmiał się cicho i rozejrzał po pokoju.
Nagle jakby coś go ugryzło, wstał z ziemi i skierował się w stronę okna,
wystawiając w moją stronę otwartą dłoń, dając mi tym do zrozumienia, żebym
stała tam gdzie stoję.
- Niall tam stoi. Czai się przy moim aucie.
- Mam tam iść? – Bieber spojrzał się na mnie
zszokowany i pokiwał przecząco głową. Odszedł od okna i skierował się w stronę
drzwi, zabierając po drodze broń ze stołu.
- Zabraniam robić mu krzywdę. – Bieber stanął przy
drzwiach i podniósł ręce do góry. Zaśmiałam się cicho i machnęłam na niego
ręką. Ważne, żeby nie przyniósł mi do domu kolejnego pół trupa, którego będę
musiała gdzieś wywozić. Wystarczająco dużo mam problemów przez jednego
postrzelonego mężczyznę. Spojrzałam na ekran telefonu – 4 nieodebrane
wiadomości od Taylor i 26 nieodebranych połączeń. Westchnęłam głośno i wyłączyłam
telefon. Nie mogłam jej przecież denerwować w takim stanie. Z resztą co
miałabym powiedzieć? „Hej, tutaj Carrie. Justin właśnie postrzelił Liama, ale
nic się nie martw, bo zaraz go gdzieś wywieziemy”. Przewróciłam oczami i
schowałam wyłączony telefon do tylnej kieszeni spodni.
Podeszłam do okna i ujrzałam Biebera, który
opierał się o słup wysokiego napięcia z rękoma schowanymi do kieszeni zwężanych
dżinsów. Niall chodził w tę i z powrotem i co chwilę podnosił wzrok na Justina,
który coś mówił.
- Carrie? – Usłyszałam słaby szept i odwróciłam
się przestraszona w stronę mojego pół trupa. Zgarnęłam ze stołka jego broń i
podeszłam do niego. Usiadłam na kanapie z bronią wycelowaną w jego klatkę
piersiową. Czy to będzie dziwne, jeżeli powiem, że czułam się całkiem pewnie i
seksownie z bronią w ręku?
- Czego chcesz?
- Syknęłam w jego stronę i szturchnęłam nogą jego ramię, kiedy mi nie
odpowiedział.
- Przepraszam. – Wypluł trochę krwi i spojrzał na
mnie tym swoim żałosnym wzrokiem. Szkoda, że zrozumiałam, jak bardzo kłamliwym
człowiekiem jest.
- Nie pluj mi na dywan, braciszku. – Liam
uśmiechnął się na tyle, ile siły mu pozwoliły i zamknął oczy. – Przysięgam, że
jak umrzesz to urwę ci jaja.
- Zależy ci na mnie. – Prychnęłam głośno i
usiadłam na kanapie, odstawiając broń na stolik. Ręce mnie bolały od tego
ciągłego trzymania dłoni na spuście i przytrzymywania jedną ręką drugiej, żeby
dobrze wycelować.
- Zależy mi na tym, żeby nie trafić przez ciebie
do pudła. – Liam odwrócił głowę.
Irytowało mnie takie zachowanie. Wiedział, że go nie wypuszczę i był świadomy,
ze albo zginie albo będzie ze mną współpracował. Pewnie nie zdziwię się bardzo
jeżeli wybierze śmierć zamiast kolaboracji z wrogiem. W jego oczach byłam osobą,
która chciała jego śmierci. Tyle, że ja chciałam się tylko dowiedzieć prawdy,
to on celował do mnie z broni palnej... Dobra ja też właśnie do niego celuję, ale to jest tylko obrona własna...
- Liam, nie jestem twoim wrogiem. – Chłopak
spojrzał się na mnie załzawionymi oczami i uśmiechnął się lekko.
- Wcale, tylko celowałaś do mnie z pistoletu, a
ja leżę związany na cholernym dywanie, cały w mojej krwi. Chyba, że tak
przyjmujesz wszystkich gości?
- Liam, do cholery! To ty planowałeś mnie zamordować!
– Liam splunął krwią na dywan i odwrócił głowę. Nie miałam do niego siły. Za
każdym razem, gdy próbowałam się dowiedzieć prawdy odwracał wzrok, robił
dokładnie to, co tata, kiedy mama pytała się go, gdzie był.
Zastanawiałam się, gdzie jest Justin, kiedy
usłyszałam jak Liam przeklina pod nosem.
- Co jest? – Oczy zalśniły mu dziwnym blaskiem,
kiedy patrzył się na mnie bez przerwy. Czułam się nieco skrępowana, jakbym to
ja była związana.
Liam lekko wzruszył ramionami i odwrócił głowę w
przeciwną stronę. Westchnęłam głośno i chwyciłam broń, wychodząc z salonu. Nie
miałam ochoty patrzeć na człowieka, który uno
nie potrafi się zachować i odwraca głowę jak do niego mówię; dos pobrudził mi cały dywan; tres teoretycznie udzielił się podczas
morderstwa mojego ojca.
Poszłam do łazienki i położyłam broń na pralce.
Podeszłam do lustra i przestraszyłam się, kiedy ujrzałam lekko fioletowe wory
pod oczami. Nie spałam chyba dwa dni, a to całe planowanie „rzekomego morderstwa”
i te wszystkie głupie plany wymyślane przez mojego kuzyna, wręcz mnie dobijały
psychicznie i fizycznie. Chciałam się po prostu położyć do łóżka i zasnąć na
jakieś dwa tygodnie. Chciałabym po prostu odespać wszystkie te nerwy, które
zafundowała mi Taylor.
Oblałam twarz zimną wodą i wyszłam z łazienki po
drodze zabierając ze sobą naładowaną broń. Fakt, ze uważałam, ze to
niebezpieczne był bez znaczenia, bo nie wiedziałam jak ten pistolet zablokować.
- Puk, puk. Jest tam ktoś?! – Usłyszałam
skrzekliwy głos i od razu wiedziałam kto to jest. Spojrzałam na Liama, który
uśmiechał się w moją stronę jak wygrany.
- Chyba niespodziewany gość. Może zaprosisz ją do
środka?
- Może się zamkniesz? – Podeszłam do barku w
kuchni i wzięłam najczystszą ścierkę, która tam leżała. Wepchałam ją do buzi
Liama i uśmiechnęłam się sympatycznie, podchodząc do drzwi. Strzepnęłam
niewidzialny pyłek z moich ramiona i lekko uchyliła drzwi, przyglądając się
uśmiechniętej (aż za bardzo) twarzy Mirandy Brooks.
Jej okrągła i dziewczęca twarzyczka zawsze
powodowała u facetów zawroty głowy. Miranda od zawsze była uważana za ideał
wśród ideałów. Jako szesnastolatka robiła jako modelka na Chorwacji. Jej mały i
lekko zadarty nosek był powodem moich kompleksów, a nieziemsko malinowe i pełne
usta, które malowała na krwistoczerwony kolor był przyczyną moich zastanowień
się nad swoją orientacją. Niebieskoszare oczy, które potrafiły wgapiać się w
ciebie przez jakieś trzydzieści sekund bez mrugnięcia zapierały dech w
piersiach. Zawsze marzyłam o takim kolorze oczu, który odwracałby uwagę od
mojego nieproporcjonalnego ciała, które z całego serca nienawidziłam. Jej
długie, blond włosy były spięte w luźnego koczka, co powodowało, ze przestawała
być seksowną panią sekretarką, a stawała się moją koleżanką z pracy. Zawsze
podobał mi się jej styl. Niby elegancko, ale z pazurem. Niby na sportowo, ale
zapierało dech w piersiach. Miranda to jedyna osoba u której toleruje zwężane
spodnie dresowe i czarne szpilki. Jej długie, wręcz idealne nogi wyglądały
wtedy na jeszcze bardziej idealne niż są. Właśnie w tym momencie zachowuje się
jak wszyscy koledzy z mojej branży, kiedy Miranda przechodzi obok nich.
- Carrie? – Spojrzałam się na nią i ujrzałam
przerażoną twarz dziewczyny, która spoglądała na moją dłoń.
- Ach, to. – Schowałam dłoń za plecy – Przeglądam
rzeczy taty. – Miranda pokiwała głową na znak zrozumienia.
- Nie wpuścisz mnie do środka? – Spytała Miranda
i próbowała zajrzeć mi za ramię. Wyszłam z mieszkania i stanęłam na klatce,
zamykając za sobą drzwi.
- Wiesz… - Mruknęłam cicho, mając nadzieję, że
uda mi się coś wymyślić. – W moim mieszkaniu jest mężczyzna i właśnie…
- Uprawialiście dziki seks. – Dokończyła za mnie
Miranda, uśmiechając się pod swoim idealnym nosem. Spojrzałam się na nią lekko
przerażona i w głowie wzdrygnęłam się całym ciałem. Nie chciałam okazywać
publicznie mojego obrzydzenia tym, co sobie właśnie wyobraziłam, ale czułam jak
wymiociny podchodzą mi do gardła. Modliłam się w duszy, żeby nie zwymiotować na idealne szpilki Mirandy, które znajdowały się na jej idealnych nogach, które
były częścią idealnego ciała.
Uśmiechnęłam się do niej najmniej sztucznie jak
tylko potrafiłam, a Miranda wpatrywała się we mnie jak zaczarowana.
- Pozwolisz, więc… - Powiedziałam z nadzieją, że
Miranda zrozumie moją delikatną aluzję. Blondynka pokiwała głową i sięgnęła
lewą ręką do swojej oryginalnej torebki, żeby wyciągnąć z niej plik papierów.
- Will prosił, żebyś to uzupełniła i doniosła mu
to do biura do jutra do osiemnastej. – Pokiwałam głową na znak zrozumienia i
wzięłam od niej żółtawe kartki. Chciałam wejść do mieszkania, kiedy Miranda
cmoknęła mnie w policzek i zbiegła po schodach. Spojrzałam się na jej zgrabny tyłek
i zbeształam się w duchu za to, ze w ogóle pomyślałam o tym, ze Miranda może
być lesbijką. Teraz to będzie siedziało we mnie przez wieczność. Pomachałam jej
delikatnie, kiedy odwróciła się w moją stronę i weszłam do mieszkania, w którym
zostawiłam Liama.
- Twoja koleżanka z pracy myśli, ze uprawiamy „dziki
seks”? – Liam zaśmiał się głośno resztkami swoich sił i spróbował oprzeć się o
kanapę.Jak on pozbył się ścierki z buzi?!
- Co ty robisz? – Spytałam cicho Liama, który
wykrzywiał twarz w grymasie, który miał chyba wyrażać ogromny ból i miała to
być aluzja do tego, ze mam mu pomóc usiąść.
- A no nic. Znudziło mi się wykrwawianie się na
dywan, uznałem, że będzie super jak zakrwawię ci też kanapę.
- Gdybyś nie próbował mnie zamordować to może bym
cię polubiła.
- Dzięki… chyba. – Powiedział Liam i oparł się o
kanapę.
- Jaki był tata przy tobie? – Liam spojrzał na
mnie zszokowany i uśmiechnął się lekko.
Miranda to będzie moja idolka do końca życia... Nadal nie mogę się przestać śmiać hahaha. a mały móżdżek, ale jest słodka :D
OdpowiedzUsuńCarrie i jej dywan >>>>>>>> życie
Liam i wykrwawianie się na kanapę to już w ogóle hahaha jak ja ich uwielbiam. :")
I ciebie też, to oczywiste. <3
njjnjknjndjndj super rozdział. ciekawe co z Justinem i Niall'em. Miranda awwwwww <3
OdpowiedzUsuńczekam niecierpliwie na następny rozdział :D
Genialny rozdział :)
OdpowiedzUsuńHahaha i ten dywan :D
Ale się porobiło...