czwartek, 11 lipca 2013

Dziewięć.

Wpatrywałam się w nieprzytomne ciało Liama i odliczałam minuty od postrzału. Wraz z każdą minutą zwiększało się prawdopodobieństwo, że będę musiała wyrzucić dywan, bo nie dopiorę takiej ilości krwi. Westchnęłam głośno  i uderzyłam z otwartej dłoni Liama w twarz. Chciałam, żeby się obudził i, żeby ze mną porozmawiał. Chciałam tylko zrozumieć, o co mu do cholery chodzi. Przez tyle lat nawet nie wiedziałam, że on istnieje, a on planuje moje morderstwo? Przepraszam, że zabiłam kiedyś kilka mrówek na moim piknikowym kocu, przepraszam, że zamknęłam kiedyś biedronkę w słoiku. Czy za takie coś powinna mnie czekać kara śmierci?
- Nie liczyłbym, że się obudzi przez najbliższe dwie godziny. – Spojrzałam się przerażona na Biebera, mając nadzieję, że zauważy moje wątpliwości i odpowie na moje pytanie zanim ja zdążę je zadać.
- Nie, na pewno go nie zabiliśmy. – Odetchnęłam z ulgą i rozłożyłam się na kanapie, wpatrując się w przesuwającą się bardzo powoli wskazówkę. To, ze bardzo mnie irytowała było mało powiedziane. Irytowała mnie tak bardzo, ze miałam ochotę wywalić cały zegar przez okno.
- Cholera! – Krzyknął Bieber, kiedy rozlał czerwone wino na dywan, na którym leżał Liam. – Nie dopierze się! – Spojrzałam się na niego spod byka i syknęłam:
- Serio? Przejmujesz się wylanym czerwonym winem? Mamy w pokoju prawie trupa. – Bieber zaśmiał się cicho i rozejrzał po pokoju. Nagle jakby coś go ugryzło, wstał z ziemi i skierował się w stronę okna, wystawiając w moją stronę otwartą dłoń, dając mi tym do zrozumienia, żebym stała tam gdzie stoję.
- Niall tam stoi. Czai się przy moim aucie.
- Mam tam iść? – Bieber spojrzał się na mnie zszokowany i pokiwał przecząco głową. Odszedł od okna i skierował się w stronę drzwi, zabierając po drodze broń ze stołu.
- Zabraniam robić mu krzywdę. – Bieber stanął przy drzwiach i podniósł ręce do góry. Zaśmiałam się cicho i machnęłam na niego ręką. Ważne, żeby nie przyniósł mi do domu kolejnego pół trupa, którego będę musiała gdzieś wywozić. Wystarczająco dużo mam problemów przez jednego postrzelonego mężczyznę. Spojrzałam na ekran telefonu – 4 nieodebrane wiadomości od Taylor i 26 nieodebranych połączeń. Westchnęłam głośno i wyłączyłam telefon. Nie mogłam jej przecież denerwować w takim stanie. Z resztą co miałabym powiedzieć? „Hej, tutaj Carrie. Justin właśnie postrzelił Liama, ale nic się nie martw, bo zaraz go gdzieś wywieziemy”. Przewróciłam oczami i schowałam wyłączony telefon do tylnej kieszeni spodni.
Podeszłam do okna i ujrzałam Biebera, który opierał się o słup wysokiego napięcia z rękoma schowanymi do kieszeni zwężanych dżinsów. Niall chodził w tę i z powrotem i co chwilę podnosił wzrok na Justina, który coś mówił.
- Carrie? – Usłyszałam słaby szept i odwróciłam się przestraszona w stronę mojego pół trupa. Zgarnęłam ze stołka jego broń i podeszłam do niego. Usiadłam na kanapie z bronią wycelowaną w jego klatkę piersiową. Czy to będzie dziwne, jeżeli powiem, że czułam się całkiem pewnie i seksownie z bronią w ręku?
- Czego chcesz?  - Syknęłam w jego stronę i szturchnęłam nogą jego ramię, kiedy mi nie odpowiedział.
- Przepraszam. – Wypluł trochę krwi i spojrzał na mnie tym swoim żałosnym wzrokiem. Szkoda, że zrozumiałam, jak bardzo kłamliwym człowiekiem jest.
- Nie pluj mi na dywan, braciszku. – Liam uśmiechnął się na tyle, ile siły mu pozwoliły i zamknął oczy. – Przysięgam, że jak umrzesz to urwę ci jaja.
- Zależy ci na mnie. – Prychnęłam głośno i usiadłam na kanapie, odstawiając broń na stolik. Ręce mnie bolały od tego ciągłego trzymania dłoni na spuście i przytrzymywania jedną ręką drugiej, żeby dobrze wycelować.
- Zależy mi na tym, żeby nie trafić przez ciebie do pudła.  – Liam odwrócił głowę. Irytowało mnie takie zachowanie. Wiedział, że go nie wypuszczę i był świadomy, ze albo zginie albo będzie ze mną współpracował. Pewnie nie zdziwię się bardzo jeżeli wybierze śmierć zamiast kolaboracji z wrogiem. W jego oczach byłam osobą, która chciała jego śmierci. Tyle, że ja chciałam się tylko dowiedzieć prawdy, to on celował do mnie z broni palnej... Dobra ja też właśnie do niego celuję, ale to jest tylko obrona własna...
- Liam, nie jestem twoim wrogiem. – Chłopak spojrzał się na mnie załzawionymi oczami i uśmiechnął się lekko.
- Wcale, tylko celowałaś do mnie z pistoletu, a ja leżę związany na cholernym dywanie, cały w mojej krwi. Chyba, że tak przyjmujesz wszystkich gości?
- Liam, do cholery! To ty planowałeś mnie zamordować! – Liam splunął krwią na dywan i odwrócił głowę. Nie miałam do niego siły. Za każdym razem, gdy próbowałam się dowiedzieć prawdy odwracał wzrok, robił dokładnie to, co tata, kiedy mama pytała się go, gdzie był.
Zastanawiałam się, gdzie jest Justin, kiedy usłyszałam jak Liam przeklina pod nosem.
- Co jest? – Oczy zalśniły mu dziwnym blaskiem, kiedy patrzył się na mnie bez przerwy. Czułam się nieco skrępowana, jakbym to ja była związana.
Liam lekko wzruszył ramionami i odwrócił głowę w przeciwną stronę. Westchnęłam głośno i chwyciłam broń, wychodząc z salonu. Nie miałam ochoty patrzeć na człowieka, który uno nie potrafi się zachować i odwraca głowę jak do niego mówię; dos pobrudził mi cały dywan; tres teoretycznie udzielił się podczas morderstwa mojego ojca.
Poszłam do łazienki i położyłam broń na pralce. Podeszłam do lustra i przestraszyłam się, kiedy ujrzałam lekko fioletowe wory pod oczami. Nie spałam chyba dwa dni, a to całe planowanie „rzekomego morderstwa” i te wszystkie głupie plany wymyślane przez mojego kuzyna, wręcz mnie dobijały psychicznie i fizycznie. Chciałam się po prostu położyć do łóżka i zasnąć na jakieś dwa tygodnie. Chciałabym po prostu odespać wszystkie te nerwy, które zafundowała mi Taylor.
Oblałam twarz zimną wodą i wyszłam z łazienki po drodze zabierając ze sobą naładowaną broń. Fakt, ze uważałam, ze to niebezpieczne był bez znaczenia, bo nie wiedziałam jak ten pistolet zablokować.
- Puk, puk. Jest tam ktoś?! – Usłyszałam skrzekliwy głos i od razu wiedziałam kto to jest. Spojrzałam na Liama, który uśmiechał się w moją stronę jak wygrany.
- Chyba niespodziewany gość. Może zaprosisz ją do środka?
- Może się zamkniesz? – Podeszłam do barku w kuchni i wzięłam najczystszą ścierkę, która tam leżała. Wepchałam ją do buzi Liama i uśmiechnęłam się sympatycznie, podchodząc do drzwi. Strzepnęłam niewidzialny pyłek z moich ramiona i lekko uchyliła drzwi, przyglądając się uśmiechniętej (aż za bardzo) twarzy Mirandy Brooks.
Jej okrągła i dziewczęca twarzyczka zawsze powodowała u facetów zawroty głowy. Miranda od zawsze była uważana za ideał wśród ideałów. Jako szesnastolatka robiła jako modelka na Chorwacji. Jej mały i lekko zadarty nosek był powodem moich kompleksów, a nieziemsko malinowe i pełne usta, które malowała na krwistoczerwony kolor był przyczyną moich zastanowień się nad swoją orientacją. Niebieskoszare oczy, które potrafiły wgapiać się w ciebie przez jakieś trzydzieści sekund bez mrugnięcia zapierały dech w piersiach. Zawsze marzyłam o takim kolorze oczu, który odwracałby uwagę od mojego nieproporcjonalnego ciała, które z całego serca nienawidziłam. Jej długie, blond włosy były spięte w luźnego koczka, co powodowało, ze przestawała być seksowną panią sekretarką, a stawała się moją koleżanką z pracy. Zawsze podobał mi się jej styl. Niby elegancko, ale z pazurem. Niby na sportowo, ale zapierało dech w piersiach. Miranda to jedyna osoba u której toleruje zwężane spodnie dresowe i czarne szpilki. Jej długie, wręcz idealne nogi wyglądały wtedy na jeszcze bardziej idealne niż są. Właśnie w tym momencie zachowuje się jak wszyscy koledzy z mojej branży, kiedy Miranda przechodzi obok nich.
- Carrie? – Spojrzałam się na nią i ujrzałam przerażoną twarz dziewczyny, która spoglądała na moją dłoń.
- Ach, to. – Schowałam dłoń za plecy – Przeglądam rzeczy taty. – Miranda pokiwała głową na znak zrozumienia.
- Nie wpuścisz mnie do środka? – Spytała Miranda i próbowała zajrzeć mi za ramię. Wyszłam z mieszkania i stanęłam na klatce, zamykając za sobą drzwi.
- Wiesz… - Mruknęłam cicho, mając nadzieję, że uda mi się coś wymyślić. – W moim mieszkaniu jest mężczyzna i właśnie…
- Uprawialiście dziki seks. – Dokończyła za mnie Miranda, uśmiechając się pod swoim idealnym nosem. Spojrzałam się na nią lekko przerażona i w głowie wzdrygnęłam się całym ciałem. Nie chciałam okazywać publicznie mojego obrzydzenia tym, co sobie właśnie wyobraziłam, ale czułam jak wymiociny podchodzą mi do gardła. Modliłam się w duszy, żeby nie zwymiotować na idealne szpilki Mirandy, które znajdowały się na jej idealnych nogach, które były częścią idealnego ciała.
Uśmiechnęłam się do niej najmniej sztucznie jak tylko potrafiłam, a Miranda wpatrywała się we mnie jak zaczarowana.
- Pozwolisz, więc… - Powiedziałam z nadzieją, że Miranda zrozumie moją delikatną aluzję. Blondynka pokiwała głową i sięgnęła lewą ręką do swojej oryginalnej torebki, żeby wyciągnąć z niej plik papierów.
- Will prosił, żebyś to uzupełniła i doniosła mu to do biura do jutra do osiemnastej. – Pokiwałam głową na znak zrozumienia i wzięłam od niej żółtawe kartki. Chciałam wejść do mieszkania, kiedy Miranda cmoknęła mnie w policzek i zbiegła po schodach. Spojrzałam się na jej zgrabny tyłek i zbeształam się w duchu za to, ze w ogóle pomyślałam o tym, ze Miranda może być lesbijką. Teraz to będzie siedziało we mnie przez wieczność. Pomachałam jej delikatnie, kiedy odwróciła się w moją stronę i weszłam do mieszkania, w którym zostawiłam Liama.
- Twoja koleżanka z pracy myśli, ze uprawiamy „dziki seks”? – Liam zaśmiał się głośno resztkami swoich sił i spróbował oprzeć się o kanapę.Jak on pozbył się ścierki z buzi?!
- Co ty robisz? – Spytałam cicho Liama, który wykrzywiał twarz w grymasie, który miał chyba wyrażać ogromny ból i miała to być aluzja do tego, ze mam mu pomóc usiąść.
- A no nic. Znudziło mi się wykrwawianie się na dywan, uznałem, że będzie super jak zakrwawię ci też kanapę.
- Gdybyś nie próbował mnie zamordować to może bym cię polubiła.
- Dzięki… chyba. – Powiedział Liam i oparł się o kanapę.
- Jaki był tata przy tobie? – Liam spojrzał na mnie zszokowany i uśmiechnął się lekko.


3 komentarze:

  1. Miranda to będzie moja idolka do końca życia... Nadal nie mogę się przestać śmiać hahaha. a mały móżdżek, ale jest słodka :D
    Carrie i jej dywan >>>>>>>> życie
    Liam i wykrwawianie się na kanapę to już w ogóle hahaha jak ja ich uwielbiam. :")
    I ciebie też, to oczywiste. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. njjnjknjndjndj super rozdział. ciekawe co z Justinem i Niall'em. Miranda awwwwww <3
    czekam niecierpliwie na następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny rozdział :)
    Hahaha i ten dywan :D
    Ale się porobiło...

    OdpowiedzUsuń